Dziś Sebastiana ogranęło wózkowe szaleństwo :)
Najpierw co 2 merty musieliśmy stawać i oglądać samochody.
Potem wymyślił karuzelę, czyli kręcenie się a wózku w kółko.
Ostatni najwspanialszy moim zdaniem pomysł - rozpędzanie się (z moją pomocą) ile wlezie, po czym gwałtowne hamowanie, wylot twarzą w kierunku chodnika i w rezultacie zawał serca u Matki.
Tym oto sposobem wyjście na lody do sklepu oddalonego o jakiś kilometr zajęło nam 3 godziny.
Tak czy inaczej, cieszę się, że wózek wreszcie został zaakceptowany :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz