poniedziałek, 29 maja 2017

Poczytanie

Takich się czasów doczekałam...
Ja sobie w pokoju herbatkę popijam a syn czyta młodszej siostrze bajki na dobranoc...

poniedziałek, 15 maja 2017

Instrukcja obsługi huśtawki

Ciepło wreszcie do nas zawitało, więc dla tych, którzy planują spędzenie słonecznego dnia na działkowym łonie natury polecam ogrodową huśtawkę.


Wraz z instrukcją obsługi:
1. Zjechać się 15 km z koleżanką po huśtawkę, kupować w sklepie w centrum handlowym po czym stać w deszczu na sklepowym parkingu pół godziny bo "odbiory mamy tam na tyłach centrum", a następnie "no coś się ta kłódka do magazynu zacięła".
2. Na działce zmotywować męża do skręcenia huśtawki 3. Od męża wysłuchać, że śrubka nie pasuje, nie ma tego pałąka, jak oni te instrukcje piszą itp itd 4. Od syna wysłuchać tego samego tylko powtórzone x 10

5. Od córki dowiedzieć się, że nie ten kolor 6. Wysłuchać mowy końcowej pt. "po co kupowałaś mówiłem Ci że widziałem tańszą, lepszą, ładniejszą i solidniejszą" + "tak mamo po co po co po co po co" 7. Wylądować na leżaku obok huśtawki żegnana słowami "mamo no idź stąd teraz my leżymy".
8. W ramach braku miejsca można ewentualnie zająć się gotowaniem obiadu.


piątek, 5 maja 2017

Tyłem w słup

Mieszkając w dużym mieście nie doświadczamy specjalnie zachowań określanych jako dyskryminację osób niepełnosprawnych.
Zazwyczaj Sebastian od razu zjednuje sobie zarówno dorosłych jak i dzieci i po kilku standardowych pytań typu "co to za wózek" i "a czemu nie chodzisz" oraz wymianie kilku pełnych zrozumienia uwag typu "a moja ciocia też miała zaniknięty mięsień w nodze jak miała złamaną" gładko następuje faza pozapoznawcza, czyli zabawa bez granic.

Ostatnio jednak byliśmy na działce, która jest położona uroczo pośród pól i łąk, zdecydowanie dalej od miasta.
Jako że jeździmy tam już dobrych parę lat, również szczególnej sensacji nie wzbudzamy.

Jednym słowem - na codzień naprawdę często zdarza się nam zapominać, że Sebastian jest niepełnosprawny i że dla kogoś wózek może być czymś dziwnym.

Wygląda jednak na to, że na naszej wiosce pojawił się ktoś, kto najwyraźniej z wózkami elektrycznymi oraz z małymi chłopcami na takich wózkach zbyt często się nie spotyka.
Bo gdy wybraliśmy się do naszego sklepiku w majówkowe popołudnie, pan wyjeżdżający spod tegoż sklepiku tak się na Sebka zapatrzył, że cofnął swoim pięknym autem prosto w metalowe ogrodzenie i tym samym skrócił samochód o dobre parę centymetrów...

Jak to mówią - ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
Albo do blacharza  ;)

środa, 3 maja 2017

Dętka poszła

Pomimo ogólnie mało sprzyjającej aury udało się nam skorzystać z dobrodziejstw długiego weekendu i spędzić 2 dni na łonie natury.

Mimo wszystko postanowiliśmy otworzyć sezon działkowy.
Mąż mój ukochany jest uzależniony od koszenia, grabienia, kopania i innych tego typu czynności i mam wrażenie, że weekend majowy musielibyśmy spędzić na działce nawet przy gradobiciu.

Okazało się, że pogoda sprawiła nam niespodziankę i kiedy 2 maja kiedy dotarliśmy na nasze włości zaswieciło słońce.
Ja oczywiście zostałam "na ochotnika" zagoniona do zbierania i palenia gałęzi, które przez całą zimę spadały z drzew. Mąż zniknął gdzieś z młotkami, kluczami i bardzo zajętą miną i pojawiał się tylko od czasu do czasu łypiąc czujnym okiem, czy aby na pewno pracuję w odpowiednim tempie...

Jako że moje dzieci mają to do siebie, że kiedy w zasięgu wzroku jest mama i tata, uparcie łażą tylko za mną, uznałam, że jednak opieka nad dziećmi i noszenie gałęzi to stanowczo za dużo i postanowiłam zrobić sobie małą przerwę.
Stolik z taczki, kiełbaski nadziane na patyki a nad nami wspaniałe słoneczko :)

Za to 3 maja było już jak zwykle.
Czyli słońce za chmurami, 9 stopni w słońcu, po zimie tu puściła uszczelka, tam trzeba wymienić rurę...
A do tego z rana okazało się, że w wózku Sebastiana pękła dętka.
Dętka jak to dętka, ma to do siebie, że czasami pęka. Dlatego zawsze mamy zapasowe.
Zawsze, ale oczywiście nie wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne i kiedy wszystkie sklepy są pozamykane...
Jako że na otwarcie sezonu działkowego zazwyczaj zabieramy milion rzeczy, dętki jakoś wypadły nam z głowy, zwłaszcza, że jeszcze nigdy nie mieliśmy z nimi problemu na działce.
No i nagle przypomniało się nam, jak to jest, kiedy człowiek nie chodzi.
I nie ma wózka elektrycznego.

Sebastian przesiedział cały zimny dzień na huśtawce przed domkiem.
Podczas gdy Kasia biegała po działce, Sebastian był uwięziony w jednym miejscu.
Na szczęście wieczorem wróciliśmy do domu, a ja już zaczynam zbierać na nowy wózek, bo ten który mamy obecnie już wkrótce będzie za mały...

8:6

Majówkowy mecz osiedlowy rozegrany.
Wynik 8:6 dla drużyny Sebastiana.
No ale wiadomo - musiało tak być z tatą na bramce:)

A dziś siedzimy pod kaloryferem i grzejemy stopy :)