środa, 15 sierpnia 2012

Muzeum Powstania Warszawskiego

Dziś jako że mamy dzień wolny postanowiliśmy zwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego, jako że jeszcze nigdy nie byliśmy tam z Sebastianem.
Miał być wypad rodzinny, ale niestety Tata wczoraj "wyszedł na godzinę", co w jego wykonaniu skończyło się powrotem jakoś nad ranem, więc daliśmy mu się wyspać i pojechalismy we dwójkę :)

Z tego wszystkiego zapomnieliśmy aparatu, więc niestety zdjęć nie będzie.
Sebastian był zachwycony, chociaż na początku lekko się przestraszył, gdy przywitał nas odgłos bombardowanej Warszawy.

Zwiedziliśmy wszystkie piętra, chociaż nie bez lekkich przeszkód, bo okazało się, że aby uruchomić windę dla niepełnosprawnych każdorazowo trzeba wezwać do pomocy obsługę Muzeum, co zbyt łatwe nie było. Szczerze powiem, że po chwili zaczęło mnie to lekko irytować, ale na szczęście bardzo miła obsługa zrekompensowała nam te nieogodności miłą niespodzianką.

Kiedy Sebastian zobaczył wiszący pod sufitem samolot Liberator, oczywiście koniecznie chciał tam wejść. Niestety okazało się, że dziś nie jest to możliwe, bo jest jakaś awaria.
Pan tłumaczył nam, że to nie szkodzi, bo w samolocie i tak nie ma nic do ogladania, bo są tam jedynie ekrany wyświetlające film o zburzonej Warszawie, a my tłumaczyliśmy panu, że nie chodzi o zwiedzanie, tylko o sam fakt znalezienia się w samolocie.

W pewnej chwili pan powiedział więc "no to chodźcie", i wpuścił nas do samolotu :) 
Sebastianowi oczywiście opadła szczęka, chociaż muszę przyznać, że faktycznie nie ma tam nic ciekawego, no ale Sebek był po prostu zachwycony :)

Potem ogladąliśmy film 3D przedstawiajacy zburząną Warszawę, strzelaliśmy z prawdziwego karabinu, siedzieliśmy na motocyklu i już sama nie pamiętam co jeszcze.

Oglądaliśmy wszystkie ekspozycje, między innymi rozdział o tym, jak brakowało jedzenia i wszyscy mieszkańcy Warszawy cierpieli głód.

Wreszcie udaliśmy sie na obiad do muzealnej kawiarni, a Sebastian dopytywał się z zainteresowaniem:

- I naprawdę oni nie mieli co jeść?
- Nie mieli
- I ciągle chodzili głodni?
-Tak
- I nie wiedzieli, że tu jest restauracja?
...

No a na koniec oczywiście wizyta w kąciku dla dzieci, gdzie Sebastian własnoręcznie zrobił polską flagę, sklejał papierowe modele, kolorowal i ogólnie był w siódmym niebie.

Może na lekcję historii jest jeszcze trochę za mały, ale myślę, że forma ekspozycji i cała masa bodźców, których dziś doświadczył sprawi, że na długo zapamięta tą wycieczkę.
Chociaż na tą chwilę Muzeum Kolejnictwa i tak rządzi :)

A dla tych, którzy nie byli - parę zdjęć Muzeum z sieci.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz