piątek, 27 czerwca 2014

czwartek, 26 czerwca 2014

Nic nie muszę

Wiem, wiem, że to blog o Sebastianku, no ale jakoś tak mi dziwnie tak długo nie pisać, więc tym razem napiszę jednak o sobie :)

W wyniku fantastycznych zbiegów okoliczności nagle okazało się, że mam wakacje :)

Nagle nie muszę robić obiadów, obierać syna z przedszkola, organizować rehabilitacji...
Co ciekawe - nie muszę nawet chodzić do pracy, dzięki mojemu drugiemu - równie cudownemu dziecku :)

Co prawda dziecko nr 2 trochę jednak daje znać o sobie i chodzę lekko niewyspana, no ale przypominając sobie wakacje ze znajomymi jeszcze parę lat temu, nie przypominam sobie żadnych, na których wyspana bym była, więc jest w porządku :)

A ostatnio zaliczyłyśmy babski weekend - razem z Ciocią Babcią Elą występującą częściowo w roli niani, dzięki czemu mogłam spokojnie do późnej nocy przygladać się jak inni szaleją :)



A tymczasem z utęsknieniem czekamy na chłopaków.

Sebastian oczywiście już drugiego dnia wakacji zaliczył w standardzie kaszel z katarem.
Nie obyło się bez lekkiej paniki ze strony męża mego, łącznie z informacją z jego strony, że Sebastian ma wodę w płucach i ogólnie to wracają, żądaniem natychmiastowego przysłania nebulizatora oraz informacji, że nastąpiła ogólna katastrofa.
Okazało się jednakże, że wysłany przeze mnie nebulizator, który dolechał do nich w ciągu dwóch dni roboczych, nie jest już potrzebny, bo właśnie Sebastianowi już wszystko przeszło, właśnie kąpią się w morzu a z tą wodą w płucach to źle zrozumiał :)

Tak czy inaczej - chłopcy szczęśliwi, my szczęśliwe, jednym słowem
WAKACJE





wtorek, 17 czerwca 2014

Wyjechali na wakacje

Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni...
No może nie wszyscy a z tych, co wyjechali - nie wszyscy podopieczni, ale i tak jest nieźle :)
Przede wszystkim wyjechał główny podopieczny, czyli bohater tego bloga wraz z Ojcem swym a mym mężem.
Co prawda upchnąć drugiego dziecka do walizki się nie dało (chociażby z powodów czysto technicznych, faceci, mimo równouprawnienia jakoś nie rwą się do karmienia piersią), ale i tak jest nieźle.


Na wypadek, gdyby mi się bardzo tęskniło, zrobiłam chłopakom na pożegnanie pamiątkowe zdjęcie, ale póki co nie mam wiele czasu na tęsknotę, gdyż mała podopieczna nr 2 również nie pozwala mi się nudzić.

Chłopcy smażą się na plaży, moczą pupy w morzu a ja smażę się na balkonie i moczę nogi w misce :)

Tak czy inaczej - ogłaszam dwutygodniowy urlop.
No, chyba, że dotrą do mnie jakieś fantastyczner wieści, wtedy na pewno się podzielę :)


A mi póki co marzy się taka oto sytuacja:


Póki co sytuacja czysto teoretyczna, ale - jedno wiem po latach - że zacytuję klasyka.  
Zrozumie tę pieśń jedynie ten, który dzieci posiada... :)



wtorek, 10 czerwca 2014

Obiadek

Jak widać po bohaterze tego bloga, nie należy on do specjalnych obżartuchów.
Owszem, zje wszystko ale w ilości nie większej niż parę gryzów na raz.

Temat jedzenia spędza mi sen z powiek, robię więc wszystko, aby jakoś zachęcić syna do jedzenia.
Ostatnio przy obiedzie Sebastian stwierdził, że chce zjeść ziemniaki z cukrem (pomysł zapewne wpadł mu do głowy ze względu na fakt, że od tygodnia mu truskawki z cukrem wciskam :)  ).
Jako że celem moim jest, aby zjadł cokolwiek, na ziemniaki z cukrem nie protestowałam.

Sebastian stwierdził, że pyszne.

A następnie, że spróbuje też kotleta z cukrem.
Jasne, nie ma sprawy, jedz z cukrem co chcesz synku.

Sebastian stwierdził, że również pyszne.

Historia właściwie zostałaby przeze mnie zapomniana, gdyby nie fakt, że mój przezabawny mąż z poważną miną zagaił do Sebastiana, że jak takie pyszne, to może i mamusia by spróbowała.

Sebek oczywiście podchwycił temat i stwierdził, że nie będzie jadł, dopóki ja też nie spróbuję kotleta z cukrem.

No cóż, macierzyństwo wymaga poświęceń.
A męża uduszę.



poniedziałek, 2 czerwca 2014

Zbiórka

Kolejny krok milowy w budowaniu Fundacyjnego Banku Sprzętu za nami.

W sobotę po raz pierwszy zbieraliśmy pieniądze w ramach projektu Mięśnie dla Mięśni.
Sebastian oczywiście wiedział, jak sobie zorganizować przestrzeń i od razu wpadł w ramiona cheerliderek :)


Poza tym w ramach rozdawania ulotek robiliśmy akcję podjazdową, to znaczy Sebastian z ulotkami w ręku podjeżdżał z szaloną miną do kibiców i wręczał ulotki :)

Byliśmy baardzo zaskoczeni, że tak wiele osób wsparło naszą akcję i w ramach wolontariatu poświęciło swóje wolne sobotnie popołudnie aby nas wspomóc.

Sebastian własnoręcznie zrobił puszki, które następnie zostały komisyjnie poplombowane.


Okazało się, że mimo poważnego celu, bawiliśmy się bardzo dobrze, że zbieranie pieniędzy do puszek to również miłe spędzanie wspólnego czasu, no i oczywiście mogliśmy pooglądać super mecz futbolu amerykańskiego :)

Królowązbiórki była mała Ola, która z miną anioła podchodziła do każdego i prosiła o wsparcie naszej akcji :) 
Wygląda na to, że idziemy do przodu !