środa, 30 września 2015

Warsztaty kulinarne

Jako nowoczesna, dbająca o rozwój intelektualny i emocjonalny mego dziecka, oraz o poszerzanie jego kontaktów towarzyskich, zapisałam syna mego na Warsztaty Kulinarne.
A właściwie zapisałam za namową Mamy Marcela i Maciusia, co by się chłopaki razem rozerwali w niedzielne popołudnie w otoczeniu innym niż bliżej nam już znane.

W związku z powyższym zapowiadała się fantastyczna zabawa, oczywiście na warsztaty pojechaliśmy razem z Kasią, która jechała, podobnie jak ja, w roli degustatora.

Fantastyczne miejsce, mili ludzie, na środku duży stół, a na nim różne fajne składniki i przybory.
Wszyscy bardzo podekscytowani, zwłaszcza rodzice :)

Pierwsza była lemoniada - super zabawa, wyciskanie cytryny itp itd.
No a po robieniu lemoniady jak wiadomo, należy umyć ręce.
No i tu okazało się, że warsztaty kulinarne są o wiele fajniejsze, niż mogłoby się wydawać, bo oto w tym jakże przyjaznym dla dzieci miejscu oprócz ogólnie dostępnej toalety jest jeszcze toaleta w głębi pomieszczeń.
Toaleta owa została nam udostępniona ze względu na fakt, że Sebek jest na wózku no i do tamtej bardziej się mieści.

Od tej pory warsztaty okazały się przygodą życia, polegająca na porzuceniu dalszych czynności związanych z pieczeniem wielozbożowych ciasteczek z wodą różaną, delikatnych nuggetsów z puree z zielonego groszku czy musu z owocami.
Porzuceniu na rzecz zabawy w ukrytej w głębi korytarza toalecie, uciekaniu do niej to przede mną, to przed Tatą Marcela i Maciusia, próbującego zaprowadzać od czasu do czasu jakąś tam dyscyplinę.
Dodatkową atrakcją było zatrzaskiwanie Kasi przed nosem drzwi od toalety, tudzież uciekanie przed nią i chowanie się w innych dziwnych i na pewno nie przeznaczonych dla warsztatów kulinarnych zakamarkach.

Oczywiście Kasia nie zrezygnowała z misji z którą przyjechała i dzielnie zjadała wszystko, co napotykała na swej drodze, rozlewając przy tym wodę tudzież lemoniadę gdzie popadnie :)

Po powrocie do domu Sebek kategorycznie zażądał powtórki z warsztatów.
Oczywiście po to, aby móc się bawić z Marcelem w tej fantastycznej toalecie na końcu korytarza ;)




niedziela, 20 września 2015

Liściowy fun

Zachęceni prognozami na weekend wybraliśmy się na działkę Emotikon smile 
Jako że z zasady nie oglądam prognoz pogody, wydawało mi się, że ktoś mi powoedział, iż w ten weekend ma być 30 C...
Nie wiem od kogo to słyszałam, wiem że w piątkowy wieczór rozpakowywałam samochód w strugach deszczu...
No ale dziś - może 30 C nie było, ale narzekać nie możemy Emotikon smile
Zaskoczył mnie - jak co roku - widok opadniętych liści, gdyż jak zwykle nie zauważyłam kiedy minęło lato i nie jestem w stanie uwierzyć, że coś takiego jak zima naprawdę istnieje...
Póki co - próbowałam zgrabić liście, w czym ochoczo pomagały mi dzieci Emotikon smile
Wszystko co zdołałam zgrabić Sebastian z Kasią pracowicie i z zaangażowaniem poodkładali na pierwotne miejsce, widocznie na naszej działce od porządku ważniejsza jest zgodność z naturą Emotikon smile
Ale przed całkowitym pozbyciem się zebranej przeze mnie kupki liści, najpierw było z nią jeszcze trochę zabawy Emotikon smile

wtorek, 8 września 2015

Kanapki

Syn w szkole - wniebowzięty.

Podoba mu się wszystko.
Pani – cudna.
Koledzy – fantastyczni.
Lekcje – mega ciekawe i szkoda że takie krótkie.

A jak ja to znoszę?
Odpowiem krótko – kanapki.

Ta jakże niespodziewana sprawa zaburzyła moje wyobrażenie o tym, jak wyglądać będzie nasze szkolne życie.
Byłam przygotowana na to, że będę musiała Sebastiana siłą zwlekać z łóżka, ślęczeć z nim przy odrabianiu prac domowych, pilnować, żeby się spakował.

Tymczasem syn stanowczo zażądał budzika i sam budzi się do szkoły, pracę domową odrabia sam i to samomotywując się, spakowany jest codziennie wieczorem.

Nie byłam przygotowana na jedno – kanapki.

A konkretnie – pudełko na drugie śniadanie w kształcie psa, które codziennie rano muszę wypełnić zgodnie z życzeniem: kanapką z szynką lub serkiem, 4 pomidorkami koktajlowymi, 2 kabanosami, połówką bułeczki słodkiej, połówką obranej i pokrojonej gruszki, pokrojoną w słupki marchewką na przegryzkę…..

Poranne robienie drugiego śniadania wyprowadza mnie z równowagi, zaburza mój rytm życia, sprawia, że z niczym się nie wyrabiam i wychodzę a raczej wybiegam z domu z połową rzeczy, które powinnam była zabrać ze sobą…

Jeszcze żeby on tego nie zjadał, do domu przynosił i grymasił.
Ale nie – kanapka zjedzona, kabanosy, marchewki, pomidorki, wszystko znika, pozbawiając mnie tym samym argumentu dzięki któremu mogłabym powiedzieć stanowcze „skoro nie jesz to nie będę ci tych śniadań robić”.

Nic to, rady nie ma.
Przede mną jeszcze tylko 12 lat robienia drugich śniadań.

Minie nie wiadomo kiedy J

piątek, 4 września 2015

Weekend ze SMA-kiem

Czas leci jak szalony, a ja pisać nie nadążam w natłoku zdarzeń:)

Za nami trzeci już Weekend ze SMAkiem.

Kiedy 3 lata temu zamarzyło mi się, żeby w Polsce, wzorem innych krajów europejskich rodziny dotknięte SMA miały możliwość spotkania się, uzyskania fachowej porady od specjalistów, skonsultowania, porozmawiania ze sobą nawzajem, w najśmielszych marzeniach nie śniło mi się, że wyjdzie z tego coś tak fajnego.

I że przekształci się w cykliczną imprezę, która z roku na rok gromadzi coraz więcej pacjentów i ich rodzin, coraz więcej specjalistów z kraju i z zagranicy, a przede wszystkim, że będziemy na niej rozmawiać nie o tym, czy będzie lek powstrzymujący postęp choroby, ale KIEDY będzie dostępny  dla pacjentów…

Cóż mam napisać o tegorocznym Weekendzie ze SMAkiem?

Nie mi oceniać, jak wypadły wykłady, konsultacje, warsztaty…
Ja wraz z innymi członkami Fundacji SMA zrobiliśmy wszystko co tylko mogliśmy, aby wypadły najlepiej jak tylko mogliśmy i umieliśmy.

Sebastian szalał do granic możliwości, nie wiem dokładnie, czy konferencja mu się podobała, bo znikał zaraz po śniadaniu, pojawiał się w okolicach obiadu a na kolacji widzieliśmy tylko jego świeżo zamontowane reflektory w wózku elektrycznym, przelatujące od czasu do czasu gdzieś w oddali J

Szczerze mówiąc emocje przy organizacji były tak duże, że dopiero teraz dochodzę do siebie J

Z tego wszystkiego nawet nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia, szczęście, że dobrzy ludzie poratowali nas w potrzebie...


I możemy się pochwalić zdjęciem z Weekendowym VIPem :)






wtorek, 1 września 2015

Pierwszy dzień w szkole

Zapewne dziś tytuł wpisu nie powala zbytnią oryginalnością, ale dla mnie osobiście oraz dla całej naszej rodzinki to bardzo wyjątkowy dzień:)

Sebastian - nie wiem jakim cudem - stał się oficjalnie uczniem 1 klasy szkoły podstawowej!

To oznacza tylko tyle, że jestem żywym przykładem na to, iż dzieci rosną a rodzice nadal pozostają w wieku niezmienionym. 
Jeśli ktoś chciałby mnie opisać w literaturze medycznej czekam na maile :)

Dla Sebastiana to bardzo wielki dzień.
Nowi koledzy i koleżanki, wielka niewiadoma odnośnie wszystkiego. 
Już od wczoraj szykował sobie plecak, koszulę z krawatem i oczywiście poprawiał fryzurę :)

No a my?

Cóż....

Na słowa Pani Dyrektor "do Hymnu" łzy same napłynęły do oczu, itp. itd. kto wie jak to wygląda ten się nie dziwi, a kto się dziwi ten sam kiedyś zobaczy :)