środa, 19 lipca 2017

Nie ten skład

Oczywiście najlepiej jeść wszystko bio i eko, najlepiej wyhodowane we własnych ogródkach doniczkach i zagrodach.

Ale jak wiadomo reklama dźwignią handlu i nie zawsze człowiek ma siłę, ochotę, czas oraz pokłady zaangażowania i cierpliwości w sobie, aby nie ulegać jękom i stękom przed półkami z kolorowymi chemicznymi produktami udającymi żywność.
Czasem też coś zdrowego i niekoniecznie ulubionego przełożone do atrakcyjnego opakowania stawało się nagle mega pyszne :)

Jakież więc było moje zdziwienie ostatnio, kiedy syn wróciwszy z Lata w mieście krzyczał od progu:
- "Mamo, jak mogłaś mi dać coś takiego na drugie śniadanie! Nigdy więcej nie kupuj mi tego jogurtu! Chcesz mnie otruć?"
- "Jakiego jogurtu" - pytam więc, gdyż od rana do popołudnia skład sebastiankowej śniadaniówki zdążył się ulotnić z mej głowy.
- "No tego. Z Angry Birds"
- "Nie smakował Ci?" Pytam lekko zaskoczona, gdyż dziwne stwory Angry Birds pokrywają nasze ściany i podłogi, polegują w szufladach, na półkach, łóżkach i ogólnie są dość dobrze widoczne w przestrzeni domowej.
-"Nie. CZYTAŁEM SKŁAD. Nie będę jadł żadnej chemii i to nie jest jogurt tylko chemia z cukrem. Nie będę tego jadł".

No cóż...
Wydawało mi się, że takich rzeczy jak czytanie wszystkich etykiet się nie dziedziczy, a tu jednak...

wtorek, 18 lipca 2017

Wakacje

U nas wakacje w pełni, ale na razie głównie za oknem :)
Na szczęście istnieje coś takiego jak Lato w Mieście, oraz koledzy pod blokiem :)

Efekt tego taki, że Sebastiana widzę głównie w weekendy, kiedy siłą pakuję go do samochodu i wywożę na działkę (wpakowywaniu zazwyczaj towarzyszą wrzaski typu "nieee, zostaw mnie, ja chcę zostać pod blokiem, czemu rujnujesz moje wakacje" ;) )
Musimy tym samym spinać się i walczyć z przykurczami, gdyż Sebastian za skarby świata nie jest w stanie wygospodarować czasu na rozciąganie, jedynie miks próśb, gróźb i przekupstwa pozwala mi na jako takie ogarnięcie tematów kolan, pleców i bioder.

A poniżej parę fotek, które generalnie skłaniają mnie w kierunku samozapytania - czy może nad morze czy jednak na nie ;) 







sobota, 1 lipca 2017

Definicja szczęścia

Jaka jest moja definicja szczęścia?
Bardzo prosta, wręcz trywialna...

Szczęście jest wtedy, gdy w ciepły letni dzień syn z kolegami wpadają na chwilę z podwórka do naszego domu po świeżo upieczony przeze mnie placek z truskawkami.
Wrzeszczą Ale pyszne! i biorą jeszcze po kawałku na drogę, bo muszą lecieć walczyć z potworami na osiedlowym podwórku...

Takie banalne dla innych a takie niesamowite dla kogoś, kto codziennie rano budzi się z niepełnosprawnym dzieckiem za ścianą.

Może i Sebek jeździ na wózku ale dzięki temu potwory podobno nie mają szans :)