wtorek, 29 stycznia 2013

Dopadło nas

Noo niestety, co się odwlecze to nie uciecze.
Co prawda udało się z balem i Sebuś wbrew moim obawom wziął w nim udział, za to rozchorował się zaraz po.
W sobotę od rana stracił głos i dusił się kaszląc jak, że tak powiem, stary dziad.

Oczywiście opcja zachorowania na przykład we wtorkowy poranek, kiedy wszyscy lekarze, przychodnie i tysiąc innych opcji jest dostępnych raczej odpada, więc wystąpiło u nas klasyczne zachorowanie w sobotę, będącą pierwszym dniem ferii.

Na szczęście lekarz się znalazł, tyle tylko, że nie bardzo wiemy co z tej choroby wyniknie.
niby wysłuchane zapalenie oskrzeli, ale generalnie o podłożu wirusowym, a Sebuś po prostu mówi szeptem aby się nie udusić.
Więc niby nie trzeba antybiotyku a niby trzeba.

Ja oczywiście całą sobotę biegałam w kółko i po raz tysięczny zadawałam Michałowi pytanie pt. "To jak myślisz, dać mu ten antybiotyk, czy nie?".
Jak się domyślacie, mąż
a. udzielił satysfakcjonującej mi odpowiedzi
b. wcale ale to wcale nie miał mnie dosyć :)

Oczywiście w końcu i tak antybiotyk daliśmy, mam nadzieję, że słusznie.

No a dziś wyskoczyła temperatura...





sobota, 26 stycznia 2013

Bal Karnawałowy

No nareszcie.
Długo oczekiwany bal karnawałowy w końcu się odbył w piątek no a co najważniejsze, Sebusiowi udało się wziąć w nim udział :)
Tak się składa, że mama z dziadkiem prowadzą hurtownię ze strojami (uwaga artykuł zawiera lokowanie produktu, zapraszamy na www.PartyTino.pl ;)  a w związku z tym Sebuś miał w czym wybierać.

W czwartek przyniosłam do domu zgodnie z zamówieniem Sebastiana parę strojów.
Był pirat, pies pluto, spiderman, superman, star wars, strażak, batman, kotek, muszkieter i parę innych strojów karnawałowych, których już nie pamiętam.

Sebuś na początk nie chciał słyszeć o niczym innym jak tylko o gwiezdnym wojowniku, co raczej na pewno wiązało się z posiadaniem świetlnego miecza :)
No ale potem zaczął przymierzać no i zaczęło się :)

Do ostatniej chwili do piątku rano nie był pewny w czym pójść i czy wybrać raczej umięśnionych superbohaterów czy bardziej gadżety w stylu pirackiego miecza czy szpady muszkietera.

Jak myślicie, co wybrał? ;)









wtorek, 22 stycznia 2013

Zlot

W zimie zazwyczaj nie zapuszczamy się na żadne dalsze wycieczki, z prostej przyczyny - jest zimno.
A że Sebastian nie chodzi, ciężko mu się rozgrzać a w moim mózgu zatychmiast pojawia się wizja zapalenia płuc i innnych następst świeżego powietrza.
Tak czy inaczej, dałam namówić się na wyprawę na zimowy zlot motocyklowy.
O dziwo Sebastian nie dostał 100% gorączki, nie ma zapalenia pluc a nawet kataru.

Za to ma super wspomnienia no i zdjęcia na czołgu :)
Był też klasyczny kulig traktorem po lesie i pieczona świnka :)

Co prawda po kilkugodzinnym pobycie na imprezie przpominaliśmy bałwany, ale było warto :)

Acha, Sebastian stwierdził, że czołg był kiepski, bo nie strzelał i do domu wrócił nieco zawiedziony :)





niedziela, 20 stycznia 2013

Grypofobia


Dni płyną nam tak szybko, że naprawdę nie wiem jak to się dzieje, że zanim się obejrzę, mija tydzień.
Przestraszyliśmy się grypy i Sebastian tydzień spędził w domu.
Stwierdziliśmy, że lepiej siedzieć tydzień w domu zdrowym, niż tydzień chorym.
Chociaż wedle wszelkich znaków za niebie, grypa dopadnie Sebusia w tym tygodniu, bo po pierwsze od poniedziałku musi iść do przedszkola - limit cierpliwości dziadka Grzesia i Babci Gosi został już wykorzystany. A przedszkole = bakterie i wirusy czyhające tylko na nas :)

Po drugie szykuje się nam bal karnawałowy, a jak wiadomo, wszelkie co ciekawsze atrakcje poprzedzane są u nas chorobą, żeby nie było za nudno no i zawsze to jakaś atrakcja zamiast się fajnie bawić zajmowaćsię mierzeniem temperatury, inhalacjami i innymi ciekawymi rzeczami :)

Po trzecie - grypa, która dopadła mnie w zeszłym tygodniu nie przeniosła się na innych członków rodziny, co jest jakby dość dziwne. No czyli pewnie szykuje się jednak na przed balem :)

Tak czy inaczej mam cichą nadzieję, że jednak na bal się wybierzemy, ale nie planuję :)

Jeśli chodzi o mnie osobiście, grypa miała same plusy. 
Po pierwsze od poniedziałku do środy wylegiwałam się w łóżku. Nie powiem, żebym czuła się mega cudownie, no ale zawsze lepszy ból głowy i mięśni niż nieustanny ból kręgosłupa.
Po drugie litościwi dziadkowie zajmowali się Sebastianem i miałam wreszcie wokół siebie CISZĘ.
A po trzecie się wyspałam :)

Jednak opcja "lubimy grypę" tyczy się tylko mojej osoby i wolałabym nie sprawdzać, co na temat chorowania sądzi Sebastian.

Fobia antygrypowa się u mnie rozpanoszyła na dobre.
W zeszłym tygodniu umówieni byliśmy z naszym rehabilitantem na wyjazd do sklepu w poszukiwaniu nowego fotelika samochodowego, bo w starym Sebastian się już naprawdę nie mieści.
Ponieważ trochę się już znamy, Marek nie był jakoś szczególnie zaskoczony, kiedy tłumaczyłam mu, że jednak do sklepu nie jedziemy, bo przecież grypa... No ale co pomyślał to już mniej więcej się domyślam :)

No to jak myślicie - pójdzie Sebuś na bal czy nie? 
Od dziś przyjmuję zakłady ;)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Grupa udomowiona


Nas też nie ominęło.
Grypa zapanowała w naszym domu i w dodatku zaczęła ode mnie.
Łykam więc wszystko co mi wpadnie w ręce i nadrabiam miną, chociaż jak patrzę w lustro i widzę swoje pobladłe lico, to jakoś nie czuję się wygraną w tej nierównej walce...
No ale póki co udaję, że jutro będę w stanie pójść do pracy, chociaż niewiele widzę punktów "za".
Natomias Sebastian również w domu, gdyż... ukrwam go przed grypą panującą w przedszkolu :) To znaczy ukrywałam go do piątku bo teraz to już chyba nie ma sensu...
Ale tak sobie myślę, że z dwojga złego lepsza grypa swoja niż obca, więc siedzi sebastian w domu z udomowiona grypą a ja się modlę, żeby go omineło.
Swoją drogą - szczepicie siebie i dzieciaki na grypę?

sobota, 12 stycznia 2013

1%


1%...
Nie wiem jak to się stało, ale minął następny rok.
I znowu zaczynamy zbierać 1% podatku na Sebastianka :)
Dzięki Waszej pomocy Sebuś ma już zapewnioną rehabilitację, za co bardzo dziękujemy :)
W tym roku zbieramy na wymarzony wózek, oraz na wyjazd do Niemiec na eksperymentalny program rehabilitacyjny.
Mieliśmy w planach realizację tych marzeń w ubiegłym roku, niestety nie starczyło środków i sił, mam nadzieję, że w tym roku się uda i Sebuś przede wszystkim będzie miał szansę wziąć udział w programie, a w marzeniach mamy nadzieję również na nową furę, na której będzie bardziej samodzielny i która zapewni mu większe wsparcie dla kręgosłupa, bo ostanio z tym cienko.
Będziemy wdzięczni za Wasz 1% podatku :)
PS. Jesli możecie, udostępnijcie dalej!
Przypominamy też, że 1% podatku jest rozliczany z Fundacją na podstawie przedstawianych przez nas faktur, a wydatki skrupulatnie sprawdzane przez Fundację.
Pieniądze możemy wydawać tylko na rehabilitację, sprzęt ortopedyczny i rehabilitacyjny.


sobota, 5 stycznia 2013

Niepełnosprawni i my

Zważając na fakt, że Sebastian cierpi na mega wredną nieuleczalna i postępującą chorobe genetyczną, oraz na to, ze praktycznie codziennie zaglądam na strony i kontaktuję się z chorymi na SMA lub z rodzicami chorych dzieci dziwnym może wydawać się, że ciągle nie mam w sobie poczucia, że Sebastian jest niepełnosprawny.

Być może to dlatego, że Sebuś nie ma rodzeństwa, więc na codzień nie spotykam się z innymi dziećmi, ale za każdym razem gdy np. idę odebrać go z przedszkola albo jesteśmy w teatrze, dziwny wydaje mi się nie Sebastian, ale inne dzieci, które np. nagle wstają i gdzieś idą. 

Tak czy inaczej o ile wcześniej bardzo stresowałam się tym, jak Sebastian poradzi sobie z chorobą i z relacjami z innymi, teraz trochę odpuściłam po tym, jak słucham jego opowieści z przedszkola, nieraz nieco zaskakujących :)

Generlanie prawie codziennie słyszę, jak on biegł gdzieś z chłopakami i że byli najszybsi, że bawi się w berka a ciocie im nie pozwalają i że jest najsilniejszy.

Ostatnio dzieci miały w przedszkolu zajęcia z niepełnosprawności, gdzie omawiały różne aspekty bycia niepełnosprawnym.

Sebuś opowiadał mi o zajęciach, mówiąc, że niektóre dzieci tak mają.

Nie zauważyłam, żeby odnosił te opowieści do siebie :)

Z jednej strony jest to fajne, że ma poczucie, że jest taki jak inni, z drugiej - w najdziwniejszych momentach rozmowy z nieznajomymi oświadcza, że ma chore nóżki.

NP. ostatnio w Instytucie Matki i Dziecka pani w windzie mówi
-o, jaką masz fajną czapkę 
Sebastian na to 
- tak i mam też chore nóżki

:)

A z trzeciej strony Sebuś rośnie a lata mijają tak szybko...
Cały czas myslę o tym, jak życie zweryfikuje jego pewność siebie, jak poradzi sobie z chorobą, ile będzie musiał jeszcze znieść.

Mam nadzieję, że ten rok z pechową liczbą na końcu będzie dla naszych dzieci pozytywny i okaże się przełomowym jeśli chodzi o leczenie.

A tu fotka z zajęć:)





środa, 2 stycznia 2013

Nowy Rok za nami :)


Jak Wam minąłSylwester?
U nas było napawdę cudnie!
Dziadkowie jak zwykle byli na właściwym miejscu i zlitowali się nad nami, zabierając Sebastiana na swoją imprezę do Prababci Ali.
Był więc szampan Piccolo, balonowe szaleństwo i oglądanie fajerwerków.
Za to rodzice - szaleństwo totalne :)
Już dawno nie bawiłam się tak dobrze, nie mysląc o niczym poważnym, nie przejmując się katarem, brakiem kupy i kifozą.
Jedyny minus był taki, że część towarzystwa była młodsza od nas i po raz pierwszy w życiu poczułam się naprawdę staro :)
No ale w miarę upływu czasu byłam jakby coraz młodsza, gorzej było rano :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)