Czas leci jak szalony, a ja pisać nie
nadążam w natłoku zdarzeń:)
Za nami trzeci już Weekend ze SMAkiem.
Kiedy 3 lata temu zamarzyło mi się, żeby w
Polsce, wzorem innych krajów europejskich rodziny dotknięte SMA miały możliwość
spotkania się, uzyskania fachowej porady od specjalistów, skonsultowania, porozmawiania
ze sobą nawzajem, w najśmielszych marzeniach nie śniło mi się, że wyjdzie z
tego coś tak fajnego.
I że przekształci się w cykliczną imprezę,
która z roku na rok gromadzi coraz więcej pacjentów i ich rodzin, coraz więcej
specjalistów z kraju i z zagranicy, a przede wszystkim, że będziemy na niej
rozmawiać nie o tym, czy będzie lek powstrzymujący postęp choroby, ale KIEDY
będzie dostępny dla pacjentów…
Cóż mam napisać o tegorocznym Weekendzie
ze SMAkiem?
Nie mi oceniać, jak wypadły wykłady,
konsultacje, warsztaty…
Ja wraz z innymi członkami Fundacji SMA
zrobiliśmy wszystko co tylko mogliśmy, aby wypadły najlepiej jak tylko mogliśmy
i umieliśmy.
Sebastian szalał do granic możliwości, nie
wiem dokładnie, czy konferencja mu się podobała, bo znikał zaraz po śniadaniu,
pojawiał się w okolicach obiadu a na kolacji widzieliśmy tylko jego świeżo zamontowane
reflektory w wózku elektrycznym, przelatujące od czasu do czasu gdzieś w oddali
J
Szczerze mówiąc emocje przy organizacji były
tak duże, że dopiero teraz dochodzę do siebie J
Z tego wszystkiego nawet nie zrobiliśmy
ani jednego zdjęcia, szczęście, że dobrzy ludzie poratowali nas w potrzebie...
I możemy się pochwalić zdjęciem z Weekendowym VIPem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz