Tak jak pisałam wczoraj, dziś w skrócie sprawozdanie z wizyty na zajęciach w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.
Zajęcia sa raz miesiącu, co prawda dotyczą one głównie dzieci na wózkach aktywnych, które nie mają problemów z obniżoną siłą mięśniową, ale na razie nas nie wyrzucili :)
Zajęcia odbywają się na Białołęce, czyli jakieś 30 km od nas, w związku z powyższym prawdziwym wyzwaniem było dojechanie tam bez przebierania Sebastiana i prania tapicerki, ale jakimś cudem się udało, chociaż kilka postojów było niezbędnych :)
Weszliśmy do ośrodka, w którym odbywają się zajęcia i... od razu otoczyła nas grupa na wózkach i nie na wózkach, wszyscy witali Sebastianka i byli bardzo mili, Sebuś dostał plakietkę ze swoim imieniem i to ostatecznie go kupiło :)
Wjechaliśmy na salę i zanim zdążyłam się dobrze rozejrzeć, zostałam poinformowana, że dzieci zostają tu, a dorośli idą do salki na górę na zajęcia dla rodziców.
Nie powiem, że nie wpadłam w lekką panikę, ale niestety nie za bardzo miałam jak zareagować, bo Sebastian był już wśród dzieci po drugiej stronie sali, więc nie pozostało mi nic innego, jak udać się na górę z duszą na ramieniu.
W tym momencie pozdrawiam Preclowego Ojca, który z tego co czytałam też miał ostatnio podobne przeżycia, tylko był twardy i nie dał się wyrzucić ;)
Rodzice mieli zajęcia z tego, jak przenosić dzieci przy zminimalizowanym obciążeniu kręgosłupa, jak przenosić z wózka do samochodu oraz jak uczyć dzieci samodzielnego przesiadania się z wózka do samochodu. Bardzo, bardzo fajne.
Sebuś nie wytrzymał pełnych 3 godzin, bo był już zmęczony, śpiący i chyba mega naładowany wrażeniami i natychmiast po wsadzeniu do samochodu zasnął kamiennym 4-godzinnym snem.
Opowiadał wszystko Tacie i Dziadkom i stwierdził, że będzie tam jeździł codziennie :)
A poniżej - kilka zdjęć :)
nie sądziłam, że są takie fajne miejsca dla dzieci - jak to dobrze, że Sebastian ma taką przebojową Mamę jak Ty, która szuka rozwiązań i organizuje tyle atrakcji :)))
OdpowiedzUsuń