Dziś Sebastian miał dzień pełen wrażeń, a ja jedyną w swoim rodzaju przyjemność w postaci wylegiwania się do 12.00.
A to dzięki temu, że Dziadek Staś zabrał Sebastiana do kina na dziecięcy poranek. W związku z tym udało mi się wyekspediować ich o 9.30, a sama wróciłam pod cieplutką, milutką, mięciutką kołderkę...
Oczywiście Sebastian wrócił objedzony popcornem lodami i opity colą, czyli - cytując mnie z okresu ciąży "moje dziecko nigdy nie bedzie jadło takich świństw".
No ale cóż cel uświęca środki :)
Tak czy inaczej obaj wrócili szczęśliwo i ku mojej radości umówili się na przyszły tydzień.
Już nie mogę się doczekać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz