W poniedziałek byliśmy z wizytą u mojej przyjaciółki, z którą mimo, że mieszkamy bardzo blisko, widzimy się z częstotliwością średnio co pół roku. Wynika to z faktu posiadania przez nią dwójki dzieci, co razem z Sebastianem daje już trójkę. A trójka dzieci = się przeważnie fakt, że akutar któreś z nich jest chore, czyli wykucza spotkania.
No ale wreszcie się udało, odwiedziliśmy ich w nowym domu.
Straszy od Sebastiana o 9 miesięcy Alek to istny wulkan, co oczywiście Sebastianowi niezmiernie odpowiada, więc zabawa była cudna.
Oczywiście najmniej bawiły się moje plecy, no ale one mówić nie umieją, więc udajemy, że problemu nie ma :)
Generalnie wizyta tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że przedszkole to bardzo dobry pomysł dla Sebastianka, któremu ewidentnie brakuje kontaktu z rówieśnikami.
Jest tylko jeden problem.
Od paru tygodni mamy już w domu wózek, ale niestety do tej pory nie udało mi się zrobić zdjęcia, ponieważ Sebastian stanowczo odmawia siedzenia na nim dłużej niż 5 sekund, twierdząc, że na wózku jeździ sie po dworzu.
A w domu zostaje tradycyjne "mamo chdźmy idźmy, mamo weź mnie", czyli bieganie ze mną w postaci wspomagacza....
Nie mam na razie pomysłu, jak rozwiązać ten problem, zwłaszcza, że dziś podekscytowany syn opowiadał Tacie, jak to on biegał za Alkiem i że był od niego szybszy.
Hmmm.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz