Tak jak obiecałam, dziś wrzucam trochę zdjęć Sebastianka, oraz skrót wydarzeń ze zlotu motocyklowego.
Zlot odbywa się cyklicznie na zamku w Liwiu.
W tym roku przyjechalo z nami wielu znajomych, zawitali nawet Babcia Gosia i Dziadek Grześ.
Oczywiście jedną z najbardziej wyczekiwanych atrakcji było spotkanie z Tymkiem, którego zdarza się Sebastianowi widzieć najwyzej parę razy w roku.
Chłopcy nie mogli się doczekać spotkania, do tego stopnia, że nawet spać musieli razem ;)
Od razu po przyjeździe rozegrali szybkimecz (ku radości Sebka i rozpaczy rodziców, a dokładniej rodzicowych kręgosłupów)
Sebek nie omieszkał oczywiście pokazać się na swojej maszynie, dostal nawet oficjalny bilet na park maszyn. Problem miał tylko z wyborem miejsca do zaparkowania :)
Zamek w Liwie został wybudowany w 1429r, jest więc warty obejrzenia. Nie spodzieałam się jednsk, że zrobi na Sebastianie aż takie wrażenie.
Zafascynowala go zwłaszcza historia o legendarnej Żółtej Damie, która - w telegraficznym skrócie - została skrócona o głowę przez swojego męża no i w związku z powyższym teraz straszy na zamku.
Sebek siedział przed obrazem ową damę (z głową pod pachą) przedstawiającym bez mała z godzinę, a ja musiałam w tym czasie opowiedzieć od początku legendę chyba ze sto razy.
Oczywiście nie obyło się bez ogladania kilkuset motocykli, nie mówiąc już o dosiadaniu dziadkowego ;)
Niektóre były naprawdę oryginalne, Sebastianowi wyjatkowo spodobał się jeden...
Nam może nie tyle się podobał, co na pewno zapadł w pamięć.
I motocykl i właściciel i jego kask dopełniający całości ;)
Było również mnóstwo koncertów, ja wybawiłam się za wszystkie czasy, zresetowałam całkowicie i na chwilę zapomniałam, że istnieje coś takiego jak problemy.
Nasze najcudowniejsze dziecko na świecie nie czyniło żadnych trudności i grzecznie spało w wózeczku na przeciwko sceny. Szczerze mówiąc nie wiem jak to możliwe, ponieważ ledwo byłam w stanie rozmawiać w tym huku. Ale jemu najwyraźniej hałas służy, ponieważ obudził się natychmiast jak tylko koncert się skończył i nastała cisza :)
Było również obowiązkowe pieczenie kiełbasek, Sebek dzielnie trzymał patyk, przy okazji troche się uwędzając.
Nie mogliśmy również ominąć pokazu rycerskiego. Sebek po prostu siedział jak zaczarowany.
Na szczęście zamek zwiedzaliśmy przed pokazem walk, więc był już doskonale zorientowany w rycerskich ubiorach, objaśniał mi który jest ubrany w kolczugę a który w zbroję i co do czego służy.
Sporego zainteresowania doczekał się też topór :)
Oczywiście główną atrakcją wieczoru była parada motocyklowa z pochodniami.
Dziadek Staś przygotował dodatkową atrakcję - Sebastian jechał w samochodzie prowadzącą całą paradę, więc o mało nie oszalał z radości.
Pierwszy filmik przedstawia paradę od zewnątrz (jedziemy w białym samochodzie na początku parady - zaraz za radiowozem policyjnym).
A tutaj - najważniejszy motocyklista Gryf Party 2012 w akcii.
A przed chwilą znalazłam jeszcze mini skrót ze zlotu.
Polecam obejrzeć jako zachętę na za rok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz