piątek, 25 listopada 2011

Pierwszy tydzień

Ze względów ekonomicznych postanowiłam częściowo wrócić do pracy. Pierwszy tydzień minął całkiem nieźle, poza typowymi (chyba) objawami matczynej nadopiekuńczości. 
A czy na pewno zjadł zupę, a czy założył te zielone rajstopy bo niebieskie mu nie pasują do bluzki, a czy się nie garbił, a o której spać poszedł, a czy zęby umył...

W poniedziałek byłam nawet podekscytowana na myśl o tym, że zmienię otoczenie, odetchnę trochę i pogadam z kimś więcej oprócz rehabilitantów, lekarzy i panią w kasie sklepowej.

No ale oczywiście już mi przeszło i mogłabym znowu powrócić do starych nawyków.
Nie wiem co to będzie jak przyjdzie czas na przedszkole :)
Jest jeden pozytyw, a mianowicie syn mi dziś oświadczył:
- Nawet ładnie wyglądasz mamo
- Dziękuję. A co wcześniej nie wyglądałam ładnie?
-Nie.
-Bo się nie malowałam?
-Tak. A teraz się malujesz i ładnie wyglądasz.

Proste.

1 komentarz:

  1. Powodzenia w pracy! Mam nadzieję, że Ci się uda wszystko pogodzić bo to zadanie wcale niełatwe :)

    OdpowiedzUsuń