Jako osoba z gatunku upartych jak osioł, niestrudzenie próbuję znaleźć lekarza, który zdecyduje się na podawanie Sebastianowi Salbutamolu. W skrócie - jest to syrop na astmę, który według wstępnych badań ma szansę pomagać w rdzeniowym zaniku mięśni. Więcej pisałam o nim tu
Objechałam i obdzwoniłam większość lekarzy, którzy przyszli mi do głowy i pomysły na adresy, pod które mogłabym się udać, powoli mi się kończą. Pomimo zapewnień, że ten lek nie działa, jego podawanie jest bez sensu i szkoda dziecka narażać, nadal nie rozumiem, dlaczego w Anglii czy Włoszech jednak dzieci go biorą.
Ja wszystko rozumiem - że może nic z tego nie wyjść, że to jest traktowane jako eksperyment medyczny, że przeprowadzone badania były na małej próbie i to jeszcze nic nie znaczy. Że może nic z tego nie wyjść i niepotrzebnie będę dzieciakowi organizm zatruwać syropem na astmę. I że nie ma sensu robić czegoś tylko dla spokoju własnego sumienia.
Nie rozumiem tylko jednej rzeczy - dlaczego dzieci z innych krajów mają możliwość wyboru i PRAWO do przystąpienia do takiego eksperymentu, do tego żeby sobie pobrać nic-nie-dający-syrop-na-kaszel a my nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz