czwartek, 3 listopada 2011

Kozucha kłamczucha

Nie jestem kolekcjonerką pamiątek.
Nie mam szuflady z pamiątkami z dawnych lat, kartkami pocztowymi i zasuszonych kwiatów.
Jedyną rzeczą, którą zachowałam z dawnych lat była moja ulubiona książeczka z dzieciństwa, pt. Kozucha Kłamczucha.
Kazałam mojej mamie czytać ją codziennie po kilkanaście razy, co oczywiście spotykało się z niesamowitą euforią z jej strony :)

Uroczyście wręczyłam ją Sebastianowi, żeby mógł kontynuować rodzinną tradycję.

No i stało się.
Sebastian, wybierając spośród swoich tysięcy książek, do zniszczenia wybrał akurat tę.
Podarł moją Kozuchę Kłamczuchę!

W związku z tym obraziłam się na niego śmiertelnie i naprawdę zrobiło mi się przykro :)
Wiem, że to głupie, ale to przecież Kozucha Kłamczucha moja była ... :)

Na szczęście straty nie są aż tak tragiczne, żeby książki nie dało się skleić. 
No ale wiadomo, sklejona to już nie ta sama...
Moja Kozucha, Kózka, Kózeńka ...



1 komentarz:

  1. Kozucha Kłamczucha to również moja ukochana bajka...i ja również kazałam ją sobie czytać po kilka - kilkanaście razy każdego wieczoru..i poprawiałam rodziców jeśli tylko spróbowali skrócić historię..bo znałam ją już na pamięć... Niestety moja książeczka z tą pamiętną białą kozą na pomarańczowym tle nie zachowała się do dziś.. także masz wielkie szczęście, że, chociaż podarta i sklejona, Twoja Kozucha jest z Wami... no i...masz również szczęście, że mogłaś ją przekazać swojemu synkowi... nie każdemu jest to dane...
    Anula

    OdpowiedzUsuń