Sebastian powoli wyrasta ze swoich ortez, radośnie zwanych u nas "bałwankami", więc postanowiliśmy rozejrzeć się za nowymi.
Od Asi, mamy Wojtusia, która z kolei dowiedziała się od Mamy Uli, że jest firma, która produkuje coś takiego:
Wczoraj był u nas pan z pokazowymi ortezami, zrobiliśmy burzę mózgów z naszym rehabilitantem oraz całą rodziną, i chyba się zdecydujemy.
Ortezy są fajne, bo można je przedłuzać o 3 cm, więc wystarczą na dłużej, no i są tańsze o połowę od tych zakupionych poprzednim razem.
Minusy - ortezy nie są robione z odlewów tylko na miarę, stoi się w nich w swoich butach ortopedycznych i zakładane są na ubranie a nie pod.
Ja jak zwykle mam tysiąc pytań, ale chyba spróbujemy :)
No i w międzyczasie Dziadek Grześ, czyli nasza złota rączka obmyśla plan wstawienia do nich pneumatycznych siłowników wyprostowywujących kolana...
Na razie pod nóż idą nasze stare bałwanki - będziemy je obcinać, przycinać, przerabiać, sztukować i zobaczymy, co z tych naszych prób wyniknie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz