Wygląda na to, że jednak wybuchła u nas mini epidemia...
Niestety ofiarą paskudnego choróbska padł Sebastian. Wczoraj był u nas lekarz, ale nie wiem, czy nie skończy się czymś poważniejszym. Jak to zwykle bywa, choroba przeżywa swoje apogeum w niedzielne popołudnie, kiedy wszyscy znani nam lekarze akurat są na wyjeździe :)
Sebastian prawie całkowicie stracił głos, a jego kaszel brzmi jak charczenie starego psa.
Jakoś miałam nadzieję, że ten rok będzie jednak lepszy od poprzedniego, ale zaczęło się nieźle :)
O rany, to ładnie, trzymam kciuki, zeby było łagodnie:)
OdpowiedzUsuńAsia