poniedziałek, 26 grudnia 2011

Święta, święta...

...I po świętach.
Miałam wymarzony stół na 20 osób.
Był prawdziwy Mikołaj i zarzucił Sebastiana prezentami.
Była (prawie) cała moja rodzina.
Zupka grzybowa, śledzie i inne pyszności.

Mimo to, dzięki moim kochanym rodzicom, była to dla mie jedna z najgorszych Wigilii w życiu.
Bardzo Wam za to dziękuję.

Być może nie powinnam tego pisać. 
Ale to wkońcu mój blog, no nie?

A z rzeczy miłych - mam nadzieję, że wszystkim Wam Święta minęły na prawdę rodzinnie, świątecznie i miło.

Oczywiście Sebastian był generalnie Wigiią zachwycony.

Poza tym, że z wigilijnych dań zjadł 3 łyżki makaronu i kromkę chleba :)

Był u nas prawdziwy Mikołaj, w postaci przebranego kolegi :)
Sebuś najpierw się rozpłakał, bo - jak mi później mówił - myslał, że Mikołaj przyniesie mu rózgę, za to, że nie je... Chyba trochę przesadziliśmy z tym straszeniem rózgą przed Świętami :)
Ale oczywiscie łzy krokodyle wyschły w sekundę i nawet dał się posadzić Mikołajowi na kolanach :)

Tak więc najważniejsze, że te Święta były cudowne dla Sebusia, bo przecież o to mi i całej rodzinie głównie chodziło.
A jutro powrót do rzeczywistości no i praca.
Oczywiście, jeśli zdołam się podnieść z łóżka i dopiąć na sobie jakąkolwiek odzież, bo jeśli chodzi o jedzenie, to musze przyznać, że się nie oszczędzałam ::





1 komentarz:

  1. Fakt,nie tak miało być.....
    najważniejsze,że Nasza Mała Perełka szczęśliwa,reszta to .......

    OdpowiedzUsuń