czwartek, 29 grudnia 2011

3 w nocy

Jak tylko zdążyłam pochwalić się na blogu moimi osiągnięciami w długości snu Sebastiana, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki coś się zmieniło.
A mianowicie dziecię moje ukochane postanowiło urządzać sobie CODZIENNIE nocną imprezę. 
Najpierw - wycie, błaganie, proszenie, krzyk i jeszcze parę innych metod perswazji, mających na celu wzięcie Sebastiana do naszego łóżka.
Zazwyczaj kapitulujemy i tym sposobem Sebastian jest u nas.
Zasypia sobie ślicznie grzecznie, po to, aby w okolicach 3 nad ranem obudzić się i trochę się rozerwać. Dziś na przykład szarpał mnie za włosy, gryzł mnie w rękę, ślinił mi policzki, jeździł po mnie samochodami i już nie pamiętam co jeszcze.
Wczoraj - śpiewał piosenki o kotku i opowiadał bajki kładąc się przy tym na mojej twarzy.

Nie pomaga nic. Zarówno nasze prośby jak i krzyki oraz przekładanie do łóżka skutkuje wybuchami śmiechu i jeszcze większą ochotą do zabawy.

Natomiast w moim przypadku zaowocowało pójściem dziś do pracy z nieumytą głową, workami pod oczami i 15-minutowym spóźnieniu :)

I pomysleć, że jak się urodził, spał jak aniołek :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz