niedziela, 29 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach, czyli powrót do normalności.

Wszystko było ustalone.
W piątek wieczorem wyciągnęłam Michała na zakupy, aby nabyć produkty niezbędne do produkcji koreczków, przekąsek, oraz dipów.
A to dlatego, że w sobotę czyli wczoraj zaplanowałam pierwszą nie wiem od kiedy imprezkę pt. przedsylwestrowy trening :)
....
W sobotę rano Sebastian przytulił się do mnie. 
Cieplutki jakiś.

Nieeeeee. To niemożliwe....
Na pewno rozgrzany po nocy.

Zaraz potem wycieczka do łazienki w celu zwrócenia śniadania.
Nieeeeeee. 

Szklane oczy. Płytki oddech. 
Nieeeeeee.

W zasadzie dziś rano czuję się jak po imprezie, czyli - podkrążone oczy i rozwiany włos po nieprzespanej nocy, słanianie się na nogach i brak kontaktu z rzeczywistością....

Tyle tylko, że imprezę zamiast w większym gronie odbyliśmy we trójkę, gwiazdą nocy i wieczoru był Sebastian, a konsumpcja ograniczyła się do paracetamolu na zmianę z ibuprofenem oraz wody z miodem i cytryną.

Jupi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz