Niestety, paskudne wirusy nie ominęły i nas.
Mimo, że Sebastian trzymał się cakiem nieźle, w końcu wygrały no i zaczął się kaszel.
Tym razem dopadło nawet i mnie...
Po tygodniu udawania, że wcale chorzy nie jesteśmy, jednak udaliśmy się do naszej ukochanej Pani Doktor.
Sebastian trochę prewencyjnie dostał antybiotyk.
Ja z racji tego, że karmię, nie dostałam nic :)
W międzyczasie Tata zaliczył jeszcze anginę ropną, więc bawimy się przednio :)
Rodzina ratuje nas jak może :)
Wczoraj na przykład ratowała nas Ciocia-Babcia Ela.
A z Ciocią-Babcią Elą nigdy nie jest nudno.
A że pod ręką była również Kasia....
Zreszta, chyba poniższych zdjęć komentować specjalnie nie trzeba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz