środa, 28 maja 2014

Dzień Matki

Oficjalnie odwołuję to, co zawsze myślałam o tych matkach-histeryczkach, które zalewają się łzami na przedszkolnych przedstawieniach, podczas ogladania nieudolnych występów swoich dzieci nieśmiało dukających wierszyki pt. "kocham cię Mamo".

Oficjalnie odwołuję, bo w piątek dołączyłam do grona rozhisteryzowanych matek - wariatek, a przecież nie będę sama o sobie mysleć źle ;)

Otóż w piątek podczas przedszkolnego występu z okazji Dnia Mamy i Taty najpierw rozkleiłam się przy piosence "Kaczka Dziwaczka", gdzie mój syn oczywiście najleiej na świecie recytował pierwszą zwrotkę.

Potem łzy leciały już niepohamowanymi strumieniami przy tekstach typu 
"Mamo, mamusiu, tato, tatusiu, moje życie mam dzięki Wam" i inne takie.

No i punkt kulminacyjny, czyli apogeum tego, co mogłabym o sobie pomyśleć, gdybym tylko odważyła się spojrzeć na siebie z boku, czyli przy piosence weselnej "Cudownych rodziców mam" wręczanie własnoręcznie zrobionych laurek.

Do przeczytania laurki podchodziłam 4 razy, bo przy 2 wersie zalewałam się łzami i nie mogłam czytać dalej, gdyż po pierwsze próbowałam odpowiadać przy okazji na pytanie dziecka mego - dlaczego płaczę, a po drugie próbowałam niezauważać miny mojego cudownego i zawsze wspierającego w takich chwilach małżonka, jednocześnie próbując zapomnieć, co sama o sobie mogłabym pomysleć, gdyby...

Tak czy inaczej - najważniejsze to umieć się przyznać do błędu.

Od tej pory moje oficjalne stanowisko odnośnie ryczenia na widok dukających 5-latków brzmi - tylko dziwaki nie płaczą na ten fantastyczny, przewspaniały i jakże wzruszający widok :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz