U nas że tak powiem po staremu, czyli po tygodniu przeszczęścia spowodowanego narodzinami Siostry, której imię nadal nie zostało ustalone - wszystko wróciło do normy.
Czyli - w piątek wyszliśmy do domu, w poniedziałek Sebastian dostał mega kaszlo-kataru i w związku z powyższym dostał antybiotyk, syropy i inhalacje, a ja z Małą zabunkrowałam się w sypialni, modląc się, aby stał się cud aby się nie zaraziła.
Sebastian po moim miesięcznym pobycie w szpitalu jest mega stęskniony, w związku z tym muszę przed nim uciekać, bo jak tylko mnie widzi sunie w moją stronę, łapie za nogę i nie puszcza, a ja natychmiast po uwolnieniu się z uścisków pędzę pod prysznic zmywać zarazki :)
W związku z unikaniem zarazków, na zmianę wspomagają nas babcie, dziadkowie, ciocie i kto popadnie, aby zajmować się Sebastianem i umożliwić mi bunkrowanie się.
Tak też dochodzimy do sedna dzisiejszego posta, czyli świątecznych porządków....
O ile do opieki nad Sebkiem jakoś udaje nam się zawsze kogoś znaleźć, o tyle świąteczne porządki ze względu na mój stan po cesarskim cięciu, pracą Michała po 2 godzin dziennie itp. itd. są lekko w tyle.
Nie wiem, jak Wasze wypucowane domki, ale u nas świąteczne porządki na dzieńdzisiejszy wyglądają mniej więcej tak :)
Jakbym swoje mieszkanie widziała :) Zero świątecznych porządków u nas w tym roku nasz 18 miesięczny syn skutecznie pochłania cały wolny czas.
OdpowiedzUsuń