Wczoraj oglądaliśmy z Sebastianem "Troskliwe Misie", które pojawiły się na Mini Mini. Ja przeżyłam powrót do dzieciństwa, kiedyś uwielbiałam je oglądać, teraz uwielbia je Sebastian.
Ucieszyłam się widząc, że w tym odcinku jest chłopiec na wózku inwalidzkim.
Oczywiście ucieszyłam się przez pierwsze 5 sekund, bo potem okazało się, że troskliwe misie nie chciały się bawić z chłopcem, ponieważ był inny, chłopcu było smutno, bo misie się z niego śmiały i uciekały od niego, a najbardziej jeden żółty.
Na końcu był happy end, ponieważ okazało się, że jednak chłopiec pomimo, że jest inny, to jest fajny, bo umie wymyślać zabawy, robić sztuczki itp.
Fajnie, że ludzie piszący troskliwe misie chcieli pokazać dzieciom, że ludzie na wózku to też ludzie.
Szkoda, że nie wzięli pod uwagę, że niepełnosprawne dzieci też oglądają telewizję i mogą się z niej dowiedzieć, że ogólnie nikt się nie chce z nimi bawić, no chyba, że wymyślą mega fantastyczne zabawy i urządzą fantastyczny wyścig, wtedy ostatecznie okaże się, że też są ludźmi.
Inne misie nie musiały udowadniać, że są fajne, ponieważ nie były na wózkach, więc jakby to było oczywiste samo w sobie.
Sebastian był w szoku.
Chyba pierwszy raz spotkał się z sytuacją, że ktoś tłumaczył mu, że jest gorszy ponieważ jest na wózku, ale jak będzie się bardzo starał, łaził za innymi i ogólnie podlizywał się tym co chodzą oraz wymyśli tysiąc fantastycznych zabaw, to ma szanse zostać przyjęty do grupy, z tym, że dopiero pod koniec odcinka.
Odpowiadam na hipotetyczne pytanie - jak więc pokazywać dzieci niepełnosprawne? Przecież one są inne?
Tak, jak to robią np. w innych bajkach, albo w naszym przedszkolu. Wystarczyłoby, gdyby chłopiec niepełnosprawny po prostu bawił się z innymi. Pomimo tego, że jest na wózku, mógłby być przedstawiony po prostu NORMALNIE.
Tylko tyle. I aż tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz