niedziela, 8 stycznia 2017

Aktywny weekend

Nie zraził nas śnieg i mróz, a pięknie skrząca się w słońcu biel otaczającego świata sprawiła, że nabraliśmy ochoty do działania :)

W zimie często przyjmujemy pozycję "na misia", czyli chowamy się w domu w oczekiwaniu na wiosnę.

Wszystko przez wredne, podstępne i czające się wszędzie B i W.
B i W czyli bakterie i wirusy spędzają mi sen z powiek, tak jak zresztą większości rodziców dzieciaków z SMA.
Wiadomo, że u nas zwykły katar to potencjalne 3 tygodnie w szpitalu z zapaleniem płuc...

No ale zobaczywszy na termometrze -12 stwierdziłam, że szansa na przeżycie B i W w tych warunkach jest na tyle mała, że czas wyciągnąć sanki z dziadkowego garażu :)
Cały piątek minął nam więc na śnieżnych harcach.

W sobotę natomiast dostaliśmy zaproszenie na wspólne kolędowanie.
Kolędowanie w mało kameralnym gronie, bo na Torwarze, ale impreza zapowiadała się super...

Oczywiście zanim przemyślałam kwestię B i W w kontekście pory roku oraz potencjalnej ilości ludzi mieszczącej się na Torwarze, nieopatrznie powiedziałam Sebastianowi o tym, że dostaliśmy zaproszenie na koncert...
Okazało się, że bilety ma dla nas tata Basi.
Basia - cioteczna siostra Sebka to ktoś, komu się nie odmawia :)
Dzieciaki wprost uwielbiają spędzać czas razem, dlatego w pierwszej chwili od razu potwierdziłam, że na pewno jedziemy.

No a w drugiej chwili...
Oczami wyobraźni widziałam te tłumy i latające nad nimi, niczym nieskrępowane tabuny czyhających na nas, w zasadzie tylko na nas B i W....

Zaczęłam więc obmyślać plan wycofania się z imprezy.
No ale jak powiedzieć rozradowanemu 7-latkowi o tym, że na ten koncert na który miał jechać razem z Baśką jednak nie pojedzie, bo ma matkę panikarę?

Próbowałam wszystkiego, puszczałam Sebkowi najgorsze utwory tego zespołu, tłumaczyłam, że koncert jest późno, że na dworze zimno, że dużo ludzi będzie i nic nie będzie widać...
W końcu zarządziłam, że zdajemy się na ślepy los i rzucamy monetą.
Orzeł - jedziemy, reszka - zostajemy.
...
Po wyrzuceniu 3 reszek pod rząd Sebastian stwierdził, że ten sposób decydowania jest jednak głupi, w związku z czym podjęliśmy decyzję, że jednak jedziemy :)
Decyzja okazała się słuszna - było super :)
Wspólne kolędowanie, a na końcu ofiarne wystanie przez Basię autografów od zespołu z dedykacją specjalnie dla Sebka :)

Wróciliśmy do domu po 22.00, mam nadzieję, że wszystkie B i W zostawiając za drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz