Jesteśmy z powrotem.
To może być lekkie zaskocznie dla tych, którzy nie wiedzieli, że wyjeżdżamy, no ale pomna ostatnich wakacyjnych przygód nie ciałam zapeszać :)
Wszystko zaczęło się od tego, że jako świeżo upieczeni rodzice osobnika, który rozpoczął naukę w szkole, zorientowaliśmy się, że jest coś takiego jak ferie zimowe.
I że w ferie dzieci do szkoły nie chodzą, w związku z tym należy je gdzieś upchnąć...
Tylko gdzie?
Postanowiliśmy zobaczyć, jak wygląda polskie morze zimą, jako że ludzi mniej niż w górach, za to jodu zdecydowanie więcej.
Wybór padł na Jastrzębią Górę, głównie ze względu na fajnie zapowiadający się hotel - z basenami oraz animacjami dla dzieci, nad samym morzem.
Jastrzębia Góra przywitała nas piękną pogodą i ogólnym nastrojem relaksu.
Jedyny problem stanowiło zejście na plażę, strome i po schodach.
W sumie nazwa miejscowości mogła dać mi trochę do myślenia i skłonić do refleksji nad tym, skąd "góra" przy "jastrzębiej", no ale jako blondynka mam ten komfort, że z tego typu sytuacji nie muszę się tłumaczyć :)
Tak czy inaczej udało się nam parę razy odwiedzić plażę zjeżdżając po mega stromym - no ale jednak zjeździe, angażując w to przedsięwzięcie połowę spacerowiczów i zapewniając im tym samym trochę ruchu i wysiłku fizycznego i to całkowicie gratis!
Co się działo przez ten tydzień ?
Poza tradycyjnymi już w naszej rodzinie przygodami typu kaszel, goraczka raz jednego raz drugiego, mały wypadek na basenie skutkujący lekko rozbitym nosem Sebastiana oraz paroma innymi standardowymi przypadkami, było bosko :)
Podczas wyjazdu okazało się że:
1. Morze w zimę jest dużo fajniejsze niż w lecie. Mało ludzi, plaża nasza, nie trzeba nosić ze sobą parawanów, wiaderek i krokodyli dmuchanych.
2. Nawet jak się okazuje, że wózkiem elektrycznym na plażę w dół po stromym zboczu zjeżdża się całkiem łatwo, a z powrotem już niekoniecznie, to jednak i w zimę znajdują się ludzie dzięki którym jakoś człowiek jednak na tą górę daje radę i nie ma co się przejmować barierami architektonicznymi.
3. Wyciągi z rokitnika, soki malinowe, wyciągi z wiesiołka, syropy z czarnego bzu i jeszcze parę innych rzeczy z ogródka, które stosuję od paru miesięcy naprawdę działają.
4. Ferie są super :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz