czwartek, 13 września 2012

Wielki płacz

Wczoraj serce podskoczyło mi do gardła.
Ciocia Karolina opiekująca się Sebastianem w przedszkolu zadzwoniła do mnie i zaczęła mówić...
"Witam, prosiła Pani żebym dzwoniła jakby coś się działo..."
No więc ja umarłam na zawał natychmiadtowy a Ciocia Karolina spokojnie dokończyła 
"No wlaściwie nic takiego się nie dzieje tylko tak dzwonię..."
Za późno na tą informację, jestem już po zawale, ale słucham dalej
"Sebastian obudził się i bardzo płacze, może by Pani przyjechała, bo nie wiemy co robić..."

Oczywiście zanim dojechałam do przedszkola Sebek był już w świetnym humorze, okazało sie, że coś mu się śniło i że jak się obudził to mnie nie było...

W związku z powyższym kolejny raz przekonałam się, że kocham to przedszkole, kocham te panie i oddanie Sebastiana do tego miejsca było dobrym pomysłem.

Po tym, jak nasłuchalam się od moich koleżanek, jak ich dzieci wracały do domu ze wstrząsem mózgu, a panie z uśmiechem mówiły "wszystko dziś było ok" i nawet nie informowały rodziców, że coś jest nie w porządku, cieszę się, że ciocie nie wahają się do mnie dzwonić, jeśli coś jest nie tak.

Wole się raz przejechać na próżno, niż o raz nie przyjechać, kiedy będzie taka potrzeba.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz