Tak, udało się!
Naprawdę TAM byliśmy :)
A to za sprawą Fundacji Mam Marzenie, która postanowiła spełnić marzenie Sebastiana!
Marzenie co prawda brzmiało dokładnie "Wyjazd do Legolandu z rodzicami i siostrą", ale ze względów logistycznych, oraz aby pobyt Sebastiana w Legolandzie był poświęcony w 100% tylko dla niego, postanowiliśmy pozostawić Kasię w domu.
Na szczęście wraz z naszą trójką w przygodzie towarzyszyła nam wolontariuszka Fundacji - również Kasia, więc na papierze wszystko się zgadzało...
Miało być Sebastian, rodzice + Kasia - i tak właśnie było :)
W czwartkowy poranek wyruszyliśmy na lotnisko, gdzie czekała na nas Kasia właśnie i... magia się zaczęła :)
Sebastian został poinformowany, że od tej pory marzenie się zaczyna, że to on jest tutaj główną osobą decyzyjną i może decydować o tym co, gdzie i kiedy robimy.
Rodzice przyjęli tą wiadomość z trwogą w sercu, ale twardo poddali się rozkazom :)
Z przesiadką we w Frankfurcie - co było dodatkową atrakcją, oraz dodatkową okazją do otrzymania porcji prezentów na początek - dotarliśmy do Danii.
Tam czekała na nas taksówka, która zabrała nas do hotelu.
Co prawda zwiedzanie Legolandu mieliśmy rozpocząć dopiero na następny dzień, ale oczywiście syn nie wytrzymał i musiał koniecznie zobaczyć choć legolandową bramę...
Cóż było robić - kolejne minimarzenie musiało być spełnione :)
Po kolejnym minimarzeniu - czyli pizzy na kolację - następnego dnia rano nastąpiło uroczyste przystąpienia do marzenia głównego.
No i się zaczęło :)
Na początek trafiliśmy do minilandu - czyli cudnej krainy, w której były mini miasta zbudowane z klocków lego.
Myślałam, że przez tą część przejdziemy szybko i bez zatrzymywania się, okazało się jednak inaczej.
Spędziliśmy tutaj baardzo duzo czasu, zarówno pierwszego jak i drugiego dnia, a ja przy okazji miałam lekki fitness :)
Otóż w mini miastach minilandu jeździły legopociągi, które zatrzymywały się na różnych stacjach.
Sebastian zaopatrzony w lego ludziki dał mi fantastyczne zadanie polegające na wpinaniu jego ludzika na dach pociągu.
Po czym oczywiście musieliśmy biec na następna stację, aby ludzika odzyskać :)
I tak jedynie ze 200 razy ;)
Była również prawdziwa bitwa piracka na wodne armatki...
A hitem okazał się oczywiście świat Lego Ninjago.
Nie ukrywamy, że dla nas pobyt w Legolandzie był również super przygodą, razem z synem dzielnie pokonywaliśmy więc kolejne zadania typu strzelanie do ninjago smoków na super kolejce 3D...
No dobra, wkręciliśmy się bardzo :)
Tata został graczem dnia na tablicy punktów ;)
Był oczywiście uroczyście wręczany Dyplom Spełnionego Marzenia!
Legoland opuszczaliśmy jako jedni z ostatnich odwiedzających.
A w drodze powrotnej - kolejne minimarzenie spełnione - odwiedzenie kabiny pilota!
Sebek nie zapomniał też o swojej szkole - kartka została samodzielnie napisana i wysłana!
Jednym słowem - marzenie zostało spełnione w 100%
Sebastian był przeszczęśliwy.
My również, bo naprawdę miło było patrzeć na tę roześmianą twarz, na czyste szczęście bijące z Sebka, który na co dzień musi dawać z siebie o wiele więcej niż rówieśnicy, dostając w zamian o wiele mniej...
Dziękujemy jeszcze raz całej Fundacji Mam Marzenie a przede wszystkim Kasi, która pomagała nam w każdym momencie tego pobytu, dbała o to, aby Sebek czuł się idealnie i aby marzenie zostało spełnione tak, jak Sebastian to sobie wymyślił.
Dziękujemy ! Bardzo, bardzo, bardzo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz