niedziela, 11 lutego 2018

Pobranie

O ile w domu naszym panuje ogólna radość spowodowana przystąpieniem Sebastiana do próby klinicznej, o tyle jego radość z tego faktu już aż taka wielka nie jest.

Po pierwsze - nie wiadomo, czy Sebastian dostaje potencjalny lek czy placebo, więc raczej staramy się nie dawać mu zbyt wielkich nadziei i tłumaczymy, że nie wiadomo jak będzie, nie wiadomo czy to cokolwiek zmieni w jego życiu...

Ale główny powód braku szalonej euforii że strony naszego syna to
POBRANIE.

POBRANIE śni mu się po nocach, na myśl o POBRANIU trzęsą mu się ręce, oczy stają się niebezpiecznie mokre a ciało ogarnia ogólna panika.

Mowa oczywiście o POBRANIU KRWI...

Niestety pech chciał, że próby kliniczne, a przynajmniej nasza, wiążą się z praktycznie nieustannymi pobraniami krwi, nieraz z kilkukrotnym w ciągu dnia.

Jako że znajdujemy się w zagranicznym szpitalu, panie pielęgniarki starają się aby ten szalony ból pobrań był nieco lżejszy...

Za pierwszym razem przed planowanym pobraniem krwi przyszła pani z informacją, że ren straszny proceder nadciąga i w związku z powyższym naklei Sebkowi plaster znieczulający.
Wspaniale.
Tylko że aby zadziałał, musieliśmy odczekać pół godziny....
W tym czasie wizja POBRANIA sprawiła, że Sebastian spanikował totalnie, a my w ostatniej chwili wyciągnęliśmy go z windy prowadzącej na zewnątrz szpitala, gdyż niepostrzeżenie próbował ratować się ucieczką, udając że idzie się napić... :)

Potem do gabinetu wkroczyła kolejna pani z gazem rozweselającym, niestety zapomniała podłączyć prawidłowo rurki, więc śmiali się wszyscy wokół jeszcze bardziej spanikowanego Sebka :)
...
A następnego dnia było po naszemu.
Przy zdecydowanym oporze pań pielęgniarek oraz lekarze tlumaczącej mi, że przecież tak nie można bo to go będzie bolało kazałam pani pielegniarce nie mówić nic wcześniej, po prostu wejść do gabinetu pobrać krew i wyjść.

Oczywiście panika była.
Ale trwała 30 sekund zamiast 45 minut.
Więc czasem nasze polskie sprawdzone sposoby nie są takie najgorsze ;)

A czemu właściwie Sebastian tak panikuje?
Nie wiadomo...

Wiadomo natomiast, że na widok nawet najmniejszej igły mam totalnie tak samo...
Tylko mu nie mówcie ;) 


1 komentarz:

  1. U nas podobnie Tomek reaguje na pobieranie krwi i pewnie bierze się to z kiepskich doświadczeń sprzed lat (i ilości tych pobrań wtedy). Teraz krew pobieramy pewnie raz do roku, więc nie jest źle, ale też zawsze trochę paniki jest...

    Trzymamy mocno kciuki i za POBRANIA, ale jeszcze bardziej za efekty tej próby!!!

    OdpowiedzUsuń