czwartek, 16 sierpnia 2012

Mamo siku

Wczoraj po pełnym wrażeń dniu Sebastian nie mógł zasnąć, położył się gdzieś kolo 23.00.
My z Michałem dotarliśmy do łóżka jak zwykle koło 1 w nocy.
No i zaczęło się.

"Mamo, siku!"
Lecimy do łazienki
...
5 minut później: "Mamo, siku!"
Lecimy do łazienki
...
5 minut później: "Mamo, siku!"
Lecimy do łazienki
...
5 minut później: "Mamo, siku!"
Lecimy do łazienki
...
5 minut później: "Mamo, siku!"
Lecimy do łazienki
...

I tak mniej więcej całą noc.

Około 5 nad ranem Sebastian nagle stwierdził, że już się wyspał i wiercił się, kręcił, wkładał nam palce w oczy, uszy i nosy, jednym słowem - bawił się nieziemsko.
Zdołał wreszcie zasnąć koło 7.00 rano, no a o 8.00 ledwie go dobudziłam, jęczącego i krzyczącego "spaaaać".

Pólprzytomna pojechałam do pracy, Michał jeszcze bardziej półprzytomny.

Po południu odebrałam Sebastiana z przedszkola, a panie od progu rozplywaly się w zachwytach, jaki to mój syn był dziś pełen energii, radosny i po prostu mega cudny.

Nie wiem jak to działa, ale myślałam, że mega niewyspane dzieci, a zwłaszcza mega niewyspane dzieci z SMA raczej nie mają siły... a tu jest jakby na odwrót.

Może u Sebastiana to jest na odwrót i powinnam po prostu nie pozwalać mu spać?
Może to właśnie jest sekret i cudowne lekarstwo na SMA?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz