czwartek, 30 marca 2017

Ja po skierowanie

Jakiś czas temu musiałam załatwić dla Sebastiana skierowanie od lekarza.
W tym celu udaliśmy się do przychodni, a następnie zajęliśmy swoje miejsce w kilometrowej kolejce, pośród innych kilometrowych kolejek do gabinetów.

Naprzeciwko nas siedział mocno starszy pan.
Siedział i siedział, patrzył się i patrzył na wózek Sebastiana i wreszcie nie wytrzymał i  zagaił do Sebka:
- A ty chłopczyku taki śliczny jesteś, szkoda że taki chory...
Na to Sebastian:
- Nie nie jestem chory, ja tylko po skierowanie

:)

poniedziałek, 20 marca 2017

Zaglądanie do środka

Często słyszymy z ust specjalistów to, co intuicyjnie wiemy sami - że równie ważne w walce a chorobą co odpowiednia rehabilitacja, sprzęt ortopedyczny, odżywianie, jest nastawienie psychiczne.
Do choroby, ale i do życia.

Od początku bardzo dbamy o to, aby Sebastian był dzieckiem jak najbardziej szczęśliwym, radosnym, spełnionym, pomimo tych wszystkich ograniczeń, pomimo postępującej choroby...

Czy wychowywalibyśmy go inaczej, gdyby był zdrowy?
Raczej nie.

Pomimo tego, że Sebastian jest na wózku, że jego mięśnie są naprawdę bardzo słabe, udaje nam się pokazywać mu naprawdę sporą część życia, którego mogą doświadczać dzieci zdrowe.

Zaraz po diagnozie miałam wizję mojego zapłakanego, siedzącego samotnie w kącie dziecka na wózku inwalidzkim, bez kolegów, bez radości życia.

Tymczasem okazuje się nieraz, że brakuje czasu na realizację naszych ambitnych i napiętych planów dnia, a spotkania musimy wpisywać w grafik, aby udało się wszystkie zrealizować.

Ostatnio dzięki super mamie innego roześmianego SMAczka trafiliśmy na super warsztaty.
Co tydzień inny temat, co tydzień inny super prowadzący i co najważniejsze - co tydzień możliwość odkrywania nowych rzeczy.
Najfajniejsze jednak jest to, że warsztaty te są nastawione nie tyle na poznanie nowych rzeczy w sensie czerpania wiedzy o otaczającym świecie, ale dają możliwość poprzez super zabawę odkrywania tego, co w nas.
I okazuje się, że to, co najbardziej wartościowe możemy odnaleźć w nas samych, że siła i radość najsilniejsza i najszczersza jest wtedy, kiedy płynie ze środka.
I świetnie się przy tym bawić :)

Bo na warsztatach dzieciaki grały już pałeczkami do sushi na butelkach i plastikowych rurach, przy pomocy dźwięków tamburynów opisywały swoją mamę, dowiadywiały się, jak na podstawie 5 pradawnych chińskich dźwięków można zagrać dowolny gatunek muzyczny i pokazać tym siebie....

A że warsztaty są akurat w centrum Warszawy, co sobotę mamy okazję pospacerować Nowym Światem i doznać również przyjemności obcowania z pysznościami z różnych stron świata :)

Przy okazji mam okazję rozwijać się również i ja, przy czym mój rozwój nastawiony jest głównie na zdobywanie nowych sprawności harcerskich typu "wchodzenie z dwoma wózkami na 1 piętro" czy "refleks poziom master - kogo łapać najpierw, Sebastiana na wózku zjeżdżającego w lewo czy dwulatkę biegnącą w prawo".
Bo jak to bywa u nas w rodzinie - soboty rano tata pracuje a mama aktywizuje :)

I oczywiście nie ma chyba dnia, w którym bym nie myślała o tym, ile jeszcze Sebek ma czasu, zanim osłabną kolejne mięśnie, kiedy siądzie oddech, ale jednocześnie wierzę w to, że z takim pozytywnym podejściem do życia naprawdę będzie mógł więcej...

A co za tydzień?
Cóż - wiele obiecujące zajęcia pt. " Plastik is fantastik".
Nie możemy się doczekać :)

poniedziałek, 13 marca 2017

Turniej szachowy czyli trening siły wewnetrznej

Sebastian jako jeden z 3 dzieci w szkole został wytypowany do wzięcia udziału w międzyszkolnym turnieju szachowym.
Duma więc była i oczekiwania duże :)
Oczywiście oczekiwania syna, bo nasze trochę mniejsze :)

Całą rodziną udaliśmy się więc na sobotni turniej, na 15.00 zwarci i gotowi do kibicowania :)
Pierwsza minuta - pierwsza porażka.

No wiadomo, to nic takiego, każdy na początku przegrywa...
Po drugiej i trzeciej porażce zaczęło się robić trochę bardziej nerwowo...
Syn był jednak dzielny i pełen woli walki.
U innych dzieciaków gdzieniegdzie było widać pierwsze mokre oczy.

Kiedy około 20.00 okazało się, że w ostatniej szóstej rundzie Sebastianowi również nie udało się wygrać, i u Sebastiana w oku pojawiła się łza.
Ale bardzo mała. 
I na bardzo krótko.
Dotąd waleczny syn, pocieszany usilnie przez siostrę, mamę i tatę na sekundę się rozkleił.

Nie jeden dorosły (tak, tak, okazało się, że to turniej dla wszystkich - bez ograniczeń wiekowych!) wychodził z turnieju mocno załamany, dlatego reakcja Sebastiana na porażkę była naprawdę w tym wszystkim tym, z czego byłam dumna najbardziej.
Naprawdę, jak na 7-latka przyjęcie na klatę takiej porażki, to mega sukces i wola walki prawdziwego wojownika!

No i najważniejsze - w niedzielę na 10.00 byliśmy zapisani na drugi turniej.
Czy jedziemy? Przez chwilę mieliśmy wątpliwości...

Ale syn był nieugięty.
Cały ranek i w drodze na turniej Sebastian rozwiązywał zadania szachowe, patrzyliśmy na niego z szeroko otwartymi oczami.
I z niepokojem w sercach.

Na szczęście w niedzielę - tak!
JEST!
UDAŁO SIĘ!

W 3 rundzie nareszcie wygrana!

Co prawda pierwsza i ostatnia wygrana turnieju, ale satysfakcja wielka :)

Syn się nie poddał, walczył do końca.
I ma zamiar grać dalej.
A jak będzie zobaczymy.

Może i ma zanim mięśni, ale na pewno nie ma zaniku ducha walki :)







środa, 8 marca 2017

Plywanie

Sebastian w szkole raz w tygodniu uczęszcza na basen, co jak wiadomo przy SMA jest bardzo wskazane.
Opowiada mi czasem, że musi to, że musi tamto na basenie, ale dopiero ostatni wspólny wyjazd na ferie uświadomił mi, jak dobrze pływa Sebek :)

W wodzie siedział codziennie po dwie godziny, nurkując, pływając, skacząc, czym oczywiście przyprawiał nas, niedowiarków, o permanentny zawał :)
Na zmianę z Michałem usilnie próbowaliśmy Sebastiana ratować, co oczywiście kończyło się krzykami w stylu "zostawcie mnie", "idźcie stąd", "dlaczego człowiek nie może nawet w spokoju popływać " :)

No ale cóż, taka rola nadopiekuńczego rodzica aby tych krzyków wysłuchiwać :)

No a dziś dostaliśmy zdjęcia ze szkolnych zajęć.
Jak to nasz syn pływa na normalnym torze dla dorosłych. SAM.
Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem...

No i syn dziś wyznał, że nie lubi skoków do wody z brzegu.
Hmmm, ciekawe ;)
Chyba przeżywam kolejny zawał :)


sobota, 4 marca 2017

Przełom w leczeniu SMA.

6 lat temu była diagnoza Sebastiana.
4 lata temu była pierwsza konferencja SMA.
2 dni temu pierwsze dziecko w Polsce dostało lek na SMA.

Niesamowita chwila, niewiarygodna wiadomość.
I miło jest mieć świadomość, że człowiek swoim działaniem chociaż trochę przyczynił się do urzeczywistnienia tej chwili....

Na razie lek otrzyma 10 dzieci z SMA 1, najcięższą postacią choroby.
Naszym wspólnym celem jest to, aby każdy chory, w tym również Sebastian otrzymał lek.

I coraz bardziej zaczynam wierzyć, że ta chwila naprawdę może nastąpić :)

Dzisiejsza informacja o konferencji prasowej obiegła wszystkie krajowe media.
Oby więcej takich wiadomości!

Informacja Centrum Zdrowia Dziecka

Panorama

Fakty tvn

Kurier Warszawski

Wawalove

Rynek zdrowia