niedziela, 31 marca 2019

Pierogi!

Festiwal pierogów w Hali Gwardii...
Jedliśmy już pierogi gruzińskie, tureckie, żydowskie, chińskie, ukraińskie, polskie...
Nie spoczniemy póki nie spróbujemy wszystkich :)

To coś, czego nauczyliśmy się dzięki SMA.
Coś, co jest tak bardzo oczywiste a jednocześnie tak często o tym zapominamy.
Żeby umieć cieszyć się takimi prostymi a dzięki temu genialnymi chwilami...
Kiedy jest po prostu zwyczajnie, nad nami świeci słońce a do brzuszków wpadają przepyszne pierożki  :) 


piątek, 22 marca 2019

Oddechówka

- Co robi dziecko z SMA przez całe swoje życie?
- Ćwiczy.
- A co poza tym?
- Ćwiczy, ćwiczy i ćwiczy.

Jak wychodzimy na prostą z nogami, to leci kręgosłup.
Jak robimy kręgosłup, lecą biodra i kolana.

Do tego przydałoby się jeszcze zrobić ćwiczenia oddechowe...

Na szczęście w domu jest młodsza siostra, płyn do mycia naczyń i słomka :)

2 godziny dmuchania baniek (nie można przestać aby przypadkiem nie rozzłościć księżniczki...), to chyba najlepsze ćwiczenia oddechowe ;) 






poniedziałek, 18 marca 2019

Zagraj ze mną

Jak wszystkim rodzicom, również i nam zdarza się chodzić za dziećmi z umoralniającymi gadkami typu "odklej się od tego telefonu! Za moich czasów grało się w tysiąca i państwa-miasta i caly dzień byliśmy na dworze"...

Zaczęło się od niewinnego "mamo, a kupisz mi karty?".
Jasne. No problem. Karty w kiosku za 6,50 kupione.

Potem nastał deszczowy weekend + chora Kasia, co uniemożliwiło ostatecznie przywleczenie kolegów do domu.

I następne pytanie: "Mamoooo, a nauczysz mnie grać w tysiąca?".

Na to odezwał się mój mąż, że on jest, był i na zawsze pozostanie najlepszy w tysiąca, bo z dziadkiem swym grał miliony godzin, zna wszystkie zasady i zawsze wygrywa.

No i stało się.
Syn nauczył się grać w tysiąca. Co gorsze - spodobało mu się.

W związku z powyższym od paru dni chcąc zrobić sobie herbatę, tudzież umyć zęby lub wykonać jakąkolwiek czynność, która wymaga poruszania się po mieszkaniu, przy możliwości zobaczenia lub usłyszenia mnie przez mego niezwykle czujnego syna, skradam się, czołgam lub pełzam wzdłuż ścian korytarza.

Jak tylko wprawne oko, lub - zwykle niereagujące na najgłośniejsze wołania, tym razem jednak jakoś niezwykle wyczulone na szelest - ucho wyczuje mnie w pobliżu, natychmiast słyszę z pokoju "Mamoooo, czy już możemy dokończyć grę w tysiąca?".

Co zrobić. Sami jesteśmy sobie winni.

Zasiadam więc do stołu z radosną miną, modląc się w duchu, aby jutro pani zapowiedziała klasówkę, zadała jakąś nudną i długą pracę domową, albo aby chociaż jakiś kolega zapukał do drzwi... 

Inaczej zagram się w tysiąca na śmierć.




środa, 6 marca 2019

Zapowiadało się miłe popołudnie we dwoje...
Nie, nie z mężem a z synem mym jedynym, z którym co prawda widzę się cały czas, ale zwykle jesteśmy w biegu, pomiędzy czymś a czymś, na co już jesteśmy spóźnieni... Wiecznie jest coś do zrobienia, załatwienia, dogonienia.
Tym razem zostaliśmy w domu sami, Kasia z Michałem tym razem musieli coś pozałatwiać, wieczorna rehabilitacja odwołana, można więc pobyć trochę razem.
...
Wygląda na to, że jakoś tak niepostrzeżenie wyhodował się nam w domu nastolatek.
Cały wieczór jedyną rzeczą związaną z Sebastianem którą widziałam, to plecak rzucony w przedpokoju...
Cóż, są i plusy.
Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz siedziałam po południu na kanapie z książką w ręku :)