wtorek, 29 stycznia 2013

Dopadło nas

Noo niestety, co się odwlecze to nie uciecze.
Co prawda udało się z balem i Sebuś wbrew moim obawom wziął w nim udział, za to rozchorował się zaraz po.
W sobotę od rana stracił głos i dusił się kaszląc jak, że tak powiem, stary dziad.

Oczywiście opcja zachorowania na przykład we wtorkowy poranek, kiedy wszyscy lekarze, przychodnie i tysiąc innych opcji jest dostępnych raczej odpada, więc wystąpiło u nas klasyczne zachorowanie w sobotę, będącą pierwszym dniem ferii.

Na szczęście lekarz się znalazł, tyle tylko, że nie bardzo wiemy co z tej choroby wyniknie.
niby wysłuchane zapalenie oskrzeli, ale generalnie o podłożu wirusowym, a Sebuś po prostu mówi szeptem aby się nie udusić.
Więc niby nie trzeba antybiotyku a niby trzeba.

Ja oczywiście całą sobotę biegałam w kółko i po raz tysięczny zadawałam Michałowi pytanie pt. "To jak myślisz, dać mu ten antybiotyk, czy nie?".
Jak się domyślacie, mąż
a. udzielił satysfakcjonującej mi odpowiedzi
b. wcale ale to wcale nie miał mnie dosyć :)

Oczywiście w końcu i tak antybiotyk daliśmy, mam nadzieję, że słusznie.

No a dziś wyskoczyła temperatura...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz