sobota, 5 listopada 2011

Dzień wolny

Dziś po ćwiczeniach Dziadek Grześ i Babcia Gosia powiedzieli, że jadą na działkę.
Sebastian kategorycznie stwierdził, że jedzie razem z nimi.
Nie było dyskusji, po prostu kazał się spakować.

Babcia Gosia zapewne cieszyła się na weekendowy odpoczynek, no ale niestey musiała zmienić plany:)
Tak więc nastąpiło szybkie pakowanie, a Babcia wspaniałomyślnie stwierdziła, że ja z Michałem możemy zostać w Warszawie na weekend i trochę zrelaksować. Nie ukrywam, że zbyt długo nie oponowaliśmy :)
Były więc zakupy, kino, dobre jedzenie (jakieś 5 razy za dużo dobrego jedzenia niż powinniśmy zjeść).
Z jednej strony się cieszymy, a z drugiej jakoś tak nam głupio bez Sebastiana w domu... 
Jestem z siebie dumna, bo pomimo przemożnej chęci, ani razu nie zadzwoniłam, czy Sebastian zjadł zupę, czy ma czapkę, czy za zimno mu nie jest...
Na szczęście jutro wracają, a nam pewnie włączy się tęsknota za chwilą spokoju :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz