wtorek, 6 marca 2012

Telewidz

Nie wiem, czy jest jakaś rzecz, o której w czasie ciąży mówiłam "moje dziecko nigdy nie będzie...", a której  owe dziecko teraz nie robi:)
Jedna z tych rzeczy to oglądanie telewizji.
Normalnie - staram się ograniczać oglądanie bajek do minimum, chociaż nie ukrywam, że nieraz ratują mi życie, kiedy muszę szybko coś zrobić, a Sebastian ma nieco inne plany...

W czasie choroby - bez telewizji szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie choroby Sebastiana.
Nawet próbowałam, ale nie wychodziło zbyt pozytywnie :)
Moje nadaktywne dziecko chore na SMA = 24/7 pracy, czyli pomaganiu mu w tym, czego nie może a chce. 
Przy chorobie wygląda to następująco:
Głodny - ponieważ nie chce jeść = bez sił ale za to z wolą wygłupiania się do nieprzytomności Sebastian nieustannie mówi "mamo weź mnie" mamo chodźmy tam" mamo daj mi ten samochód"... Oczywiście niejedzenie = opadnięcie z sił sprawia, że w połowie wykonywania danej czynności Sebastian nagle zaczyna wić się, płakać i tarzać po ziemi, bo już na nic innego nie ma siły. I tak cały dzień...
Ale wystarczy włączyć telewizję i moje dziecko zamienia się w leżącego grzecznie na brzuchu aniołka.
Same pozytywy:
1.Brak jęczenia
2. Regeneracja sił (jego i moich :)  
3. Zapobieganie przykurczom w stawach biodrowych
4. Proste plecy
5. Ćwiczenie mięśni szyi
6. Od czasu do czasu przemycenie łyżki zupy czy kawałka jabłka jak się zapatrzy na bajkę

Kocham telewizję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz