sobota, 19 listopada 2016

Znalezione w szufladzie

Często piszę na blogu o tym, że Sebastian to mega radosne, szczęśliwe i pełne fantastycznych doświadczeń dziecko.
Bo naprawdę tak jest.

Jednak nie da się ukryć, że na pewno tak jak inne dzieci chciałby móc biegać, mieć popołudnia wypełnione zabawą z kolegami zamiast rehabilitacją i nie musieć wołać mnie 40 dziennie do najprostszych czynności, które inne dzieci wykonują bez żadnego wysiłku.

Ostatnio w jego szufladzie znalazłam taki oto rysunek.
Ciekawe,  czy będzie mi dane cofnąć się wstecz za jakieś 10 lat, odszukać ten wpis i z ulgą stwierdzić, że dziecięce marzenia się spełniają.

Jako osoba rozumna wiem, że szanse są małe jeśli nie żadne.

Jako matka nigdy nie stracę nadziei, że może jednak będzie nam kiedyś dane doświadczyć cudu.

A nawet jeśli nie, to że życie Sebka potoczy się tak, że w tej chmurce będzie spokojnie mógł umieścić jakiś inny rysunek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz